poniedziałek, 29 lipca 2013

Boogaloo Beach Bar

 do 20zł
www.facebook.com/boogaloobeachbar

Zapuszczam dready i kupuję kolorowe ciuchy -  Boogaloo roznosi wirus reggae!

Na przywiślanym bulwarze, od strony Żoliborza, niedawno powstała plaża ze sporą ilością leżaków, oraz przeuroczą, kolorową chatką. Dojazd jest dość trudny, choć zostaliśmy zapewnieni, że za niedługo miejsce będzie lepiej oznaczone. O fuzji drink baru, grilla i klubu rozmawialiśmy z właścicielami miejsca.

Damian Dawid Nowak: Dlaczego Boogaloo?

Boogaloo Beach Bar: Boogaloo to rodzaj muzyki, popularny w stanach w latach '60, łączył różne gatunki czarnej muzyki. U nas jest grany zróżnicowany miks o wspólnym mianowniku: hip-hop, dancehall, reggae, też tango. Borys (współwłaściciel) jest DJem z Berlina, rozkręca tam imprezy reggaeowe od czternastu lat, bierze udział w organizacji wszystkich najlepszych festiwali. Dużo bookingów u nas będzie właśnie z Berlina.

DDN: Poza sferą muzyczną, czemu warto jest się tu wybrać?

BBB: To nie jest klub, to jest beach bar. W gastronomii pracuję od piętnastu lat, zawsze chciałam stworzyć miejsce, które będzie łączyło muzykę z kuchnią. Mam wrażenie, że w Warszawie, a zwłaszcza na Żoliborzu, tego typu miejsc po prostu nie ma. Nie mówię tu o lokalach, gdzie można zjeść parówkę pod piwo, słuchając przy tym radia.

DDN: Jak długo będziemy mogli cieszyć się plażą?

BBB: Myślimy, że do końca października, ale zobaczymy, jak długo będzie ciepło. Potem przenosimy się do zamkniętego pomieszczenia na Żoliborzu. Nie chcę zapeszać, dlatego nie podam lokalizacji, ale taki jest plan.

DDN: Jak z kuchnią, co na barze?

BBB: Cały czas się rozwijamy, mamy oryginalny grill i z tego korzystamy. Mamy kucharza z Jamajki, który stara się uzyskać prawdziwy smak swoich stron. Otwarcie było dopiero tydzień temu, więc cały czas uzupełniamy kartę. Hitem są paluchy z mąki kukurydzianej, sami je wypiekamy. Na barze drinki na świeżych owocach, na wieczór schodzi nam pięć koszyków truskawek. Są też klasyczne pozycje,takie jak Long Island Ice Tea.

Spróbowaliśmy drinków -  na kruszonym lodzie, z naturalnymi owocami, były idealnym uzupełnieniem wieczoru na plaży. Do tego pikantny kurczak z grilla, dobry, z ciekawymi sosami. Paluchy kapitalne, smakiem przypominają słonawe pączki. Świetnie nadają się na zagrychę do drinków. Wciąż musimy się wybrać tu na imprezę, bo pomimo tego, że reggae nie jest moim ulubionym gatunkiem muzycznym, to miejsce mnie zauroczyło.
Miejsce przystępne dla psów, więc można zahaczyć podczas spaceru z ulubieńcem.

Tropikalna wyspa?
Grill.

Kolorowy bar, nawet po nocy nie zbłądzę.



Właściciele.

Po lewej kurczak z grilla, po prawej paluchy.

Orzeźwienie...

...i więcej orzeźwienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz