niedziela, 14 lipca 2013

Der Elefant

30-60zł
https://www.facebook.com/RestauracjaElefant?fref=ts

Niedawno dotarła do mnie ciekawa nowina: Allan Starski przeprowadził lifting znanego, starego, warszawskiego Słonia. Okazało się, że zmiana była nie tylko kosmetyczno-estetyczna, metamorfozie uległa cała koncepcja lokalu, idąc w kierunku modnej kuchni fusion, pasującej do loftowej fasady. Czy ogromny, bo trzypiętrowy Słoń okaże się tak ciekawy w środku, jak monumentalny jest na zewnątrz?

Po pierwsze, obsługa. Szybka i sprawna, pomocna i dobrze poinformowana. Wzór dla wszystkich restauracji, zwłaszcza biorąc pod uwagę nie do końca formalny nastrój miejsca. To jest właśnie ten rodzaj elegancji, który lubię - swobodna i pozbawiona zadęcia. Efekt uzupełniają stoliki ustawione na odnowionym dziedzińcu dawnego Hotelu Saskiego, na terenie którego restauracja się znajduje. Krótko mówiąc, idealna sceneria na randkę.

Zaczynam od kremu z homara. Gęsta zupa o ciemnopomarańczowej barwie, przyozdobiona ciastem i krewetką. Delikatny, gładki smak i charakterystyczny posmak sprawią, że przekonają się do niego nawet ludzie, którzy sceptycznie podchodzą do owoców morza. Drugie danie i trochę cięższy wybór: w karcie są pozycje rybno-morskie, amerykańsko-mięsne i orientalne. Ja, tradycyjnie podchodzę do burgera, tu w wersji z pasztetem z wątróbek, likierem i pastą truflową. Świetnie zrobione mięso, oczywiście z wcześniejszym pytaniem o preferencje. Niestety, nie byłem w stanie wyczuć pasty - co do jej truflowości mogę mieć wątpliwości, co nie zmienia faktu, że burger był świetny. Do tego frytki z prawdziwych ziemniaków oraz klasyczna surówka.
Moja towarzyszka zdecydowała się na Ton Kat Su, wariację na temat japońskiego odpowiednika schabowego. Tu w wersji drobiowej, w dobrej, chrupiącej panierce, zrobił na mnie dobre wrażenie. Miłą możliwością jest wybór ryżu - od jaśminowego po kokosowy. Warzywa z woka standardowe, wrażenia nie zrobiły, ale też robić go nie miały. Czuję, że mięsa są tu znacznie bardziej dopieszczane, niż zielenina.

Wizytę w Elefancie uważam za bardzo udaną. Ci, którzy pamiętają go sprzed dwudziestu lat mogą przeżyć mały szok, ale na pewno nie zawiodą się na kuchni. Życzę sobie więcej tego typu lokali, o tak starannie przygotowanej stronie wizualnej, dobrym serwisie i wszechstronnej kuchni (to ostatnie zwłaszcza trudne do wykonania).

P.S.
Nie wiem, czy spora ilość negatywnych, zwłaszcza ze strony kulinarnej, recenzji lokalu wynika z tego, że odwiedziłem go później niż pozostali, czy z mojego niezwykłego szczęścia w doborze dań. Inne recenzje przeczytałem po napisaniu własnego tekstu i zdziwiony jestem drastycznymi różnicami w odbiorze. Cóż, opierając się na własnym doświadczeniu - miejsce polecam, ale ciekaw jestem, jak będzie przy następnej wizycie. Będę dawał znać.




Krem z homara.
Ton Kat Su.

Rossini Burger.

Tak wygląda kuchnia.

Pomimo rozmycia (a może właśnie przez nie), strasznie lubię to zdjęcie.

Patio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz