czwartek, 18 października 2012

Trattoria Rucola

Francuska jest moim weekendowym azylem, zawsze cieszę się, odwiedzając pobliskie lokale. Trattoria została mi polecona przez dobrych znajomych, więc udałem się tam z bardzo pozytywnym nastawieniem. Niestety, od początku do samego końca wizyty spotykały mnie rozczarowania. Nie wiem, może miał na to wpływ pora dnia - niedzielny poranek, duża ilość rezerwacji (impreza okolicznościowa). Po pierwsze, w restauracji było zimno, większość ludzi siedziało w kurtkach, ale to jestem jeszcze w stanie zrozumieć - łapiemy przez otwarte drzwi ostatnie promienie słońca. Gorszym było gęste ustawienie stolików. Niemal nie byłem w stanie przeprowadzić normalnej rozmowy ze względu na oddech innych gości na moim karku.

Skoro znaleźliśmy się w restauracji śródziemnomorskiej, oczywistym wyborem były pasty. Tagliatelle zingarella było ok, pomimo tego, że na mój talerz trafiło średnio ciepłe. Szerokie paski makaronu jajecznego były podane w świetnym sosie miodowo-chilli. Rozczarowaniem okazały się krewetki - kompletnie pozbawione smaku. Nie wiem czemu do pasty dostałem nóż zamiast łyżki, cóż, może nie wszyscy potrafią "zawinąć" makaron.


Gorszym wyborem były Rettangoloni Porcini, pierożki z farszem borowikowym. Ok, wiem że borowiki dochodzą do 250zł/kg, ale jeśli danie w restauracji kosztuje 34zł, to oczekuję, że farsz chociaż leżał obok prawdziwego grzyba! Niestety, jak poinformowała mnie kelnerka (bardzo miła, jeden z najlepszych punktów tego miejsca), farsz jest gotowy, a nie robiony na miejscu. Zrozumiałbym to w barze, ale w restauracji, która reklamuje się jako "prawdziwa włoska kuchnia domowa"?!


Po ostatnim ciągu pozytywnych recenzji, dziwnie się czuję odradzając wizytę w Trattori. Niestety, sami sobie na to zasłużyli - bylejakością. Lokalizacja jest świetna, pomysł na restaurację - jeszcze lepszy. Wykonanie natomiast pozostawia wiele do życzenia, dobra opinia to nie wszystko.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz