Pomimo mnóstwa czasu spędzonego na Chmielnej i w okolicznych
chińczykach, do Nam Sajgon trafiłem dopiero ostatnio. Winą obarczam
bliskość Toan Pho, mojego faworyta wśród szybkiego orientu. Motywacją
do odwiedzenia Bar Nam stała się towarzyszka czwartkowego lunchu,
zatwardziała mięso-sceptyczka, chętna sprawdzić ofertę
wegańską/wegetariańską.
Kto bywał na Stadionie, zanim ten był
najdroższym i najbardziej okratowanym w Europie, pamięta Bar Nam jako
konieczny przystanek, odrobinę prawdziwej kuchni wietnamskiej. Na
Brackiej zmianie uległa forma, ale nie treść: nadal Bar oferuje szeroką
gamę zup Pho, owoców morza oraz ryżowych naleśników. Wybór ułatwia
graficzna karta, z dużymi zdjęciami, które pokazują jak danie (naprawdę)
wygląda.
Na pierwszy ogień poszły sajgonki. Pokrojone i
podsmażone (czyli podane w sposób wietnamski), były pełne
krewetkowo-wieprzowego farszu. Pomimo tego, że były dość tłuste, bardzo
dobrze komponowały się z sosem i surówką. Główną atrakcją stał się dla
mnie Banh xeo, fuzja kuchni francuskiej i indochińskiej. Naleśnik był
gruby, ale delikatny w smaku, pełny farszu z krewetek i kiełków
sojowych. Podany z sosem rybnym (nước mắm), był jednym z ciekawszych
azjatyckich doznań, choć dosyć monotonnym.
Co do kuchni wege, oddaje głos Gwieździe tego posta, Klaudii:
Nie
wiem dlaczego – może to mój wrodzony brak ciekawości (albo równie
silnie wrodzone lenistwo) – ale zawsze trzymałam się jednego, ulubionego
„chińczyka”. To samo tyczy się samego wyboru jedzenia – zawsze
zamawiałam to samo, znając na pamięć skład i smak potrawy. Nie ryzykując
zbyt wiele (oraz nie mając zbyt wielkiego wyboru), podczas odwiedzin w
Barze postawiłam na sprawdzony smak, czyli ryż z tofu i warzywami.
Wielkim zaskoczeniem była obecność świeżych, sezonowych warzyw.
Niestety, tak miłym zaskoczeniem nie było już tofu, które było dobre,
ale przeciętne. Najgorszą częścią była surówka z przesadną zawartością
soku z cytryny. Wszystko to podane w ogromnej ilości, niemożliwej do
zjedzenia przez jednego wegetarianina.
Bar Nam Sajgon jest
miejscem dobrym na szybki lunch z przyjaciółmi. Umiarkowane ceny, luźna
atmosfera i specjały kuchni wietnamskiej sprawiają, że będziemy wracać. Z
drugiej strony, nie ma tu nic nadzwyczajnego i dlatego wciąż traktuję
to miejsce jako "chińczyka", a nie restaurację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz