sobota, 10 sierpnia 2013

Paradox Cafe

Cafe Paradox to moja osobista wehikuł czasu - miejsce naszpikowane odniesieniami do kultury fantasy i science-fiction i do wszystkiego, co się z tym wiąże.
Jako młody człowiek byłem zapalonym graczem RPG (Role Playing Games) dlatego, gdy usłyszałem o miejscu, w którym można spotkać innych graczy, od razu się tam wybrałem. Spotkamy tu nie tylko sympatyków RPG, ale także gier planszowych, bitewnych czy karcianych. O problemach z zagrzaniem miejsca i grupie docelowej rozmawialiśmy z właścicielem, Panem Bogusławem.

Damian Dawid Nowak: Jaka jest historia Paradoxu?

Pan Bogusław: Kawiarnię założyłem w 2003 roku, nie wiedząc kompletnie czym to się je - zrobiłem to z miłości do fantastyki. Śmieję się, że książki w domu mi się nie mieściły. Pierwszy lokal był pod adresem Bracka 3, jednak po półtorej roku musieliśmy się stamtąd wyprowadzić, bo nie mieściliśmy się na czterdziestu czterech metrach kwadratowych (wliczając w to zaplecze).

DDN: Wtedy też były stoły do gier bitewnych?

PB: Zawsze pomagaliśmy bitewniakiom, nawet w tym małym metrażu: sprowadzaliśmy figurki z Game Workshop... Ale na stoły brakowało miejsca. To był jedyny przypadek, gdy przeprowadziliźmy się z własnej woli. Znaleźliśmy bardzo fajne miejsce przy Alejach Ujazdowskich w Pałacu Kombatantów: sześćdziesiąt metrów kwadratowych, już jakoś można było się pomieścić. Jednak historia drapieżnego kapitalizmu jest wszystkim znana, przyszedł restaurator z harmonią pieniędzy i ponownie musieliśmy się przenosić.

DDN: Co było dalej ?

PB: Postanowiłem dogadać się z miastem - trzecia siedziba, na Jezierskiego, na Powiślu niedaleko Torwaru, dwieście metrów kwadratowych, wynajęta od miasta. Tam, już na wszystko było miejsce, rozwijaliśmy się w kierunkach gier planszowych i bitewniaków. Po roku miasto, które wynajęło lokal na trzy lata, poinformowało nas, że budynek jest przeznaczony do wyburzenia (śmiech). Burmistrz scalał działki, nasz budynek poleciał jako jeden z pierwszych. Pomimo tego, że po roku wypowiedziano nam umowę, udało się wywalczyć cztery lata niezłego życia, choć na uboczu.

DDN: Jak klienci przetrawili ciągłe zmiany?

PB: Mamy stałych klientów, którzy za nami podążają. Życie pod presją sprawiło, że po Powiślu poprosiliśmy o lokal zamienny. I tak trafiliśmy na Anielewicza, gdzie mamy okazję teraz rozmawiać. Mam nadzieję, że tego budynku nie wyburzą, choć już nie przywiązuję się do miejsc: nie mam gwarancji, że nie wymówią mi umowy, że nagle nie podwyższą czynszu o dwieście procent...

DDN: I jak jest w najnowszej siedzibie ?

PB: Jeszcze nie zagospodarowaliśmy całej przestrzeni - mamy ponad cztery tysiące książek, jeszcze nie wszystkie półki są gotowe. Książki można wypożyczać i korzystać na miejscu, podobnie jak z gier planszowych.

DDN: Co dzieje się w Paradoxie ?

PB: Gościmy fajnych ludzi, miewamy prelekcje, Paradoxalia - taki mini-konwent. Wśród naszych gości był Martin, pan odpowiedzialny za Grę o Tron. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina, miejsce dla fanów fantastyki w każdej odsłonie. 

Nietypowy post o nietypowym miejscu. Klimat kawiarni szalenie mi odpowiada, już niejednokrotnie wpadałem na kawę i poczytać książkę. Nie ma zaplecza kuchennego, są odgrzewane tarty i kanapki, alkohol w postaci czeskich piw oraz drinków, wszystko godne polecenia. Jeśli gdzieś w Warszawie można poczuć magię, to jest to właśnie w Paradox Cafe.

Monumentalne wejście.


Aleksa spytała: a mają chińczyka?

Nadchodzi zima... trudno uwierzyć!
Paradox pełni rolę galerii....


...pola bitwy...

...oraz biblioteki!
Dumny właściciel.


I rzut na całość!


1 komentarz: