czwartek, 6 czerwca 2013

Sushi King przy Żelaznej

http://www.sushi-king.pl/

Głód w niedzielne popołudnie zagnał nas na ulicę Żelazną, w poszukiwaniu sushi. Dzień Matki, wszystkie lokale pełne, a brzuchy puste. Po krótkich poszukiwaniach lokalu, który serwował by surową rybę trafiliśmy do restauracji Sushi King


Pomimo, że restauracja nie jest wielka, wolny stolik znalazł się od razu. Wnętrze przytulne, w stonowanych barwach, dosyć minimalistyczne. Od samego wejścia uderzył mnie ostry zapach ryby unoszący się w lokalu, który pomimo ssącego głodu wydał mi się mało przyjemny. Niby nic dziwnego, zważywszy na to, co znajduje się w menu, a jednak w innych restauracjach sushi zapach nie był aż tak intensywny. No nic... Uśmiechnięta pani przyjęła nas przy drzwiach i zaprowadziła na miejsca. Niestety, dobre pierwsze wrażenie, jakie wywarła na mnie obsługa popsuł specyfik, którego kelnerka użyła do czyszczenia pobrudzonego jedzeniem stolika - Pronto NIE jest odpowiednie do tego typu zadań. Z rozmazanym po stole sosie sojowym, i w oparach migdałowego środka do konserwacji mebli czekaliśmy, aby złożyć zamówienie. Niestety bez kart menu, na które trzeba było trochę poczekać. W ofercie kuchnia japońska, koreańska, chińska, zestawy sushi - klasyka. Jedyny mankament - brak opisu, co znajduje się w każdym z rodzajów sushi! Pozycje w stylu "łosoś" (pieczony? surowy?), czy jeszcze lepiej "ryba" (jaka???) zdecydowanie nie pomagają w trafnym wyborze. 

Od samego początku nastawialiśmy się na ucztę dla trojga, zatem wyborem oczywistym był duży zestaw sushi. Zdecydowaliśmy się na King Party Set (54 szt.) oryginalnie za 162 zł, tego dnia 30% zniżki na wszystkie zestawy - cena bardzo rozsądna w porównaniu z innymi restauracjami. Zdecydowanie duży plus.
Do zestawu poprosiliśmy o dzbanek zielonej herbaty. Dostaliśmy herbatę jaśminową, którą pomimo że lubię, to jednak normalnie nie komponowałabym z rybą. Niech będzie... 
Po dłuższym oczekiwaniu, nareszcie dotarło do nas sushi. Wrażenie wizualnie poprawne. Rolki ładnie zwinięte, kolorowo, maki zarówno z surową, jak i pieczoną rybą, kilka rodzajów nigiri, imbir... dekoracja z marchwi, hmmm... Obrotowa deska, na której znajdował się zestaw przypominała mi raczej restaurację z kuchnią polską lub bawarską, nie japońską. W domu używam podobnej do serów i wędlin. Minus. 

Zawsze wychodzę z założenia, że nawet kiepskie sushi nie jest złe, dlatego smak oceniam na poprawny. Nic mnie nie zachwyciło, jak miewało to miejsce w innych restauracjach, nie mogę również powiedzieć, żeby coś było nie dobre. Nigiri w porządku, oprócz tuńczyka, który był suchy, matowy, i miejscami sztukowany z dwóch kawałków. Całkiem smaczna rolka z łososiem i kawiorem, moim towarzyszom przypadło do gustu sushi na ciepło z pieczoną ryba i sosem. Maki okazały się dla mnie rozczarowaniem ze względu na nadmiar serka Philadelphia, co zauważam stało się ostatnio zmorą zwesternizowanych restauracji sushi. Tak, jak rozumiem sens dodawania go do california maków, tak nie rozumiem bezmyślnego używania go do absolutnie wszystkiego. Całe szczęście, nikt nie wpadł na pomysł wysmarowania nim nigiri... 

Całościowo, Sushi King nie wywarło na mnie zbyt pozytywnego wrażenia. Obsługa miła, lecz popełniła kilka gaf. Sushi nie porywało ani smakiem, ani podaniem. Niezaprzeczalnym plusem była niska, jak na tego typu danie, cena. To jednak za mało, aby przekonać mnie do powrotu w to miejsce.


Bar.

Koi no logo.
Karola i Nacia.
King Party Set.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz