Burgery na Francuskiej? Tego jeszcze nie było. Tym chętniej wybrałem się do burgerowni najbliższej mojemu miejscu zamieszkania. Co z tego wyszło?
Pierwsze wrażenie bardzo dobre - duży lokal z ogródkiem, na zewnątrz menu obfitujące w ciekawe, nie tylko burgerowe pozycje. Wybieramy dania, zachęciły nas ogromne (400g!), podwójne burgery, ja zdecydowałem się na hamburgera, moja towarzyszka na cheesa. Jeden minus za to, że obsługa nie zapytała o stopień wysmażenia mięsa. Drugi, za długi czas oczekiwania. Nie najlepszy początek.
Rozmiar burgera nas zachwycił, ilość frytek i colesława rozczarowała. No dobrze, to tylko dodatki. Miłym akcentem są trzy sosy (w kolejności odpowiadającej naszej satysfakcji): barbecue, tysiąca wysp i coś, co miało być salsą. Bułka trochę zbyt twarda, pieczywo nie było robione na miejscu. Za to mięso się obroniło. Świetnie przysmażone, może jedynie potrzebowałoby odrobiny soli. Warzywa dobre, świeże, sałata chrupiąca. W cheesburgerze deficyt (!) sera.
Dobry pomysł, bardzo średnie wykonanie. Pomimo atrakcyjnej lokalizacji, profesjonalnego wnętrza, dobrego mięsa, i ciekawych pozycji w menu, wyszedłem raczej rozczarowany. Jestem na nie.
Wejście. |
Ola podjęła wyzwanie podwójnego cheesa. |
Podwójny klasyk. |
Sosy. |
Lekcja anatomii. |
Wnętrze. |
Płocha, acz wesoła obsługa. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz